poniedziałek, 25 marca 2013

wróg numer jeden

Hej!
Znalazłam chwilę czasu pośród tych wszystkie lekcji i innych rzeczy. Muszę powiedzieć, że dzień po szkole mijał mi całkiem dobrze, dopóki nie sięgnęłam po książkę z matmy. To jest jakaś masakra. Dostałam jedynkę i teraz muszę iść to poprawić, ale nic nie pamiętam i zupełnie nie rozumiem. Teraz już wiem, że matma to mój wróg numer jeden. Boję się tylko, że skończę z dwóją na koniec. Kurcze, do poprawy już tylko dwa dni, a ja zupełnie nic nie jestem w stanie zrobić. Wiem, co sobie pomyślicie. Że zamiast siedzieć przy komputerze i pisać posta, powinnam wziąć się wreszcie do roboty, ale póki co jestem kompletnie załamana tym, że zadania idą mi jak krew z nosa i czekam na mojego tatę, bo to chyba ostatnia osoba, której uda się trochę rozjaśnić mi w głowie. W każdym razie trzymajcie kciuki, bo jak zawalę, to pozostaje mi już tylko kupić gruby sznur i się na nim powiesić. Przynajmniej nie będę musiała już patrzeć na te wszystkie działania...
Jak widzicie post ma dzisiaj charakter identyczny jak moje samopoczucie, czyli beznadziejny i przygnębiający. Mam nadzieję, że u Was trochę lepiej.
Trzymajcie się.

3 komentarze:

  1. Też nienawidzę matmy ale trzeba jakoś żyć :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Matematykę da się lubić! Trzeba jednak ją zrozumieć, z czym ja mam też niemałe problemy. Nie jesteś z tym sama!

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie matma nawet w wolne dni dręczy na popołudniowych korkach -.-

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pozdrawiam, Eingharp!