poniedziałek, 10 września 2012

Kiepski dzien

Cześć Wam!
Jak tam Wam minął dzisiejszy dzień? Bo mnie raczej średnio. Wróciłam do domu dopiero o 17 i jestem wykończona. Naszczęście historię, którą mam na jutro zadaną w większej części odrobiłam, a hiszpański zrobiłam w weekend. Także jestem sama sobie wdzięczna, że tak wcześnie się za to zabrałam, bo dzisiaj mam już spokój.
Pierwszą lekcją dzisiaj był angielski. Pierwsza leckja zleciała mi bardzo szybko, a druga ( były dwa angielskie ) jeszcze szybciej. Potem poszliśmy na dwa polskie i w którymś momencie myślałam, że tam usnę. Mimo wszystko te zajęcia też minęły bardzo szybko. Na matmie zapowiedziano nam diagnozę ( wprost genialnie ), więc teraz, jak się pewnie domyślacie skaczę z radości. ;( I tak najgorsza w tym wszystkim była fizyka. Ten przedmiot mnie kiedyś wykończy psychicznie. Na lekcjach siedzę mega spięta, bojąc się, że nauczycielka wywoła mnie to tablicy, a ja nie będę nic umiała. Po jakimś czasie to uczucie mija, ale ponieważ dzisiaj była pierwsza lekcja musiał jej też towarzyszyć mega stres. Najbardziej w tym wszystkim denerwuje mnie fizyczka, która niewiadomo z jakiego powodu cały czas krzyczy na klasę, co przeradza lekcję fizyki w totalne piekło. Za tydzień jest kartkówka. Może to dziwne, ale nawet się cieszę. Dlaczego? Z prostego powodu. Jeśli będzie karktówka nie będzie rozwiązywania zadań przy tablicy i realizowania nowego tematu. Ojej, właśnie przed chwilą sobie przypomniałam, że kartkówka trwa góra 20 minut. Kurde... Chociaż może się przedłuży. Nie miałam fizyki od dwóch miesięcy, więc nie pamiętam też ile czasu zajmują nam kartkówki, ale postaram się liczyć na cud. ;) Ogólnie dzisiaj jakoś czegoś mi brakuje. Czegoś, a właściwie to kogoś, kogo dzisiaj nie widziałam, a żeby się z tą osobą zobaczyć muszę czekać do jutra. Genialnie. Chociaż pogoda dzisiaj dopisuje. Świeci piękne słońce i jest nawet gorąco. Mam nadzieję, że u Was tak samo.
Będę już kończyć. Pozdrawiam Wszystkich moich czytelników.
Papa!
Eingharp

2 komentarze:

  1. No to widzisz, u mnie z klasówkami jest tak, że jak skończy ktoś, to oddaje. Możesz pisać dłuuuuugo, chociasz potem za to Cię do tablicy wywoła. :p No, ja też ciężki miałam dzień, 7 lekcji ( nie 8, jak w 4 klasie), ale to nic w porównaniu z Twoimi 9 lekcjami.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah :D pamiętam jak ja nie lubiłam fizyki, zawsze miałam beznadziejną babkę, na szczęście w ostatniej klasie liceum zmienili nam na fajnego nauczyciela i nic od nas już nie wymagał (tych którzy nie chcieli zdawać fizyki na maturze:D)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pozdrawiam, Eingharp!