piątek, 31 maja 2013

May comes back

...nareszcie. Po przeżyciu kilku dość deszczowych dni można wreszcie powiedzieć, że mamy maj. Już myślałam, że w tym roku raczej się nie doczekam. Angielski poczeka. trzeba skorzystać z ładnej pogody. Dlatego też od rana zalegałam na tarasie, próbując zmusić się do opalania, bo przecież czasem wypada się opalić, ale po 5 minutach tej mordęgi doszłam do wniosku, że smażenie się, jak ryba na patelni mi raczej nie leży. Dlatego zwiałam do cienia. Dzisiaj muszę się zająć wyżej wymienionym przyjacielem, czyli angielskim. Nic do niego nie mam, ale jestem raczej, jakby to powiedzieć, na niskim poziomie, a w poniedziałek mam diagnozę, więc wypadałoby się trochę podszkolić. Mam nadzieję, że coś mi z tego wyjdzie, bo zależy mi na tym, żeby mieć chociaż 3+ z tej diagnozy. Dlatego od dzisiaj biorę się za siebie. Zobaczymy tylko na jak długo...^^ Póki co idę się przebrać, bo wychodzę do sklepu i na pocztę, a później... I will go to war with the Einglish. 
See you later! 

...

Napisałam, aż dwa zdania po angielsku. Kurczę, ale jestem z siebie dumna...;)

5 komentarzy:

  1. Ach, dziękuję za odpowiedź. :)
    Zarejestrowałam się na tej stronie, którą podałaś w poście. Muszę przyznać, że to świetna sprawa. Jesteś może bardziej "obcykana" w tym? Wylosowałam 5 adresów i kiedy będę mogła wylosować kolejne? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. angielski jest fajny ;)

    http://taughtmelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też często chciałabym się poopalać, ale parzące słońce tak mnie wkurza, że muszę iść do cienia... :)
    zapraszam Cię do siebie oraz do wzajemnej obserwacji, jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Pozdrawiam, Eingharp!