środa, 5 czerwca 2013

kilka faktów w sałatkach (na prawdziwych faktach)

Po pierwsze-Wiedz, że jeżeli robisz sałatkę z kukurydzy, kiełków, kapusty i jeszcze paru innych dziwnych rzeczy jesteś skazany na jedynkę. No przynajmniej tak było w przypadku mojej klasy. Ale może od początku...
Dzisiaj środa, więc i godzina wychowawcza, a nasza jest chwilą wszystkich skarg, zażaleń itd. Dziś na tapecie była geografia. A mianowicie to, że w ciągu całego roku trzy razy zmienił nam się nauczyciel. Pierwsze dwie lekcje mieliśmy z nauczycielką geografii. Ok. Potem na kilka tygodni (a może nawet miesięcy-nie pamiętam), przejął nas facet od religii i właściwie to on nas najwięcej nauczył. Po tym czasie, wróciła pani X (bo nie będę używać nazwisk, szczególnie moich nauczycieli w internecie) i prowadziła aż 2 lekcje. Kiedy myśleliśmy, że znowu skończymy u pana od religii przydzielono nam nową nauczycielkę (panią Y). Napisaliśmy u niej sprawdzian i ogólnie poprowadziła kilka lekcji, a potem, jak na złość dowiadujemy się, że znów wróciła pani X i mamy za tydzień kartkówkę. Mniejsza o to, bo kartkówkę napisaliśmy i wszystko było ok, ale dzisiaj dowiedzieliśmy się, że od tego tygodnia znowu mamy z panią Y (te nazwy mnie już wkurzają) i tak ma być do końca roku. Moja klasa wie o co chodzi, a inni mam nadzieję, że się połapali, bo nie umiem tego jaśniej opisać.;) W każdym razie dyrekcja naszej szkoły wymiata, nie ma co... Obecnie wiedza moja i moich kolegów i koleżanek zaczyna się i kończy na znajomości 5 filarów Islamu, jakichś podstawowych wiadomości o Australii i stolic państw Europy. W sumie to trochę kicha, bo za rok egzamin. 
Dobra, a teraz o tych całych sałatkach. Tydzień temu na technice robiliśmy sałatki. Grupa chłopaków zrobiła z pozoru raczej niejadalną, ale jak się później okazało w miarę znośną sałatkę na bazie kukurydzy, kapusty, kiełków i jeszcze czegoś innego. Na koniec lekcji resztki z wszystkich sałatek przesypaliśmy do jednego gara, a pani od techniki, sądząc, że to sałatka chłopaków wstawiła im pały. No więc, był to dzisiaj drugi temat na godzinie. Z postawą nauczycielki techniki się jak najbardziej nie zgadzam, bo było to nie fair, ale najlepsze jest to, że przez pół godziny staraliśmy się wytłumaczyć naszej wychowawczyni, że to nie była sałatka chłopaków, ale resztki, które każdy z klasy dorzucił. Mimo to, pani chyba nas w końcu nie zrozumiała, co mnie dziwi, bo sytuacja nie była trudna do ogarnięcia. W końcu Szymon się wkurzył, podszedł do tablicy i rozrysował w punktach cały problem. 
'Dobra, czyli najpierw chłopaki zrobili swoją sałatkę. Potem ją zjedli i wszyscy zaczęli wrzucać resztki do jednej miski, tak? Potem poszli i spuścili to w kiblu, a na koniec dostali pały.'
To wszystko to są cytaty, a jak się później okazało, Szymon był najbardziej dumny z rysunku 'kibla'. Nie powiem, zły nie wyszedł.;D 
Chyba już wszyscy dowiedzieli się o tym blogu i mam nadzieję, że jutro za każdym razem, kiedy usłyszę swoje nazwisko przy wyczytywaniu obecności, nie usłyszę dodatkowo 'Prowadzi bloga!'. 
Oby im przeszło...

wtorek, 4 czerwca 2013

historia sztuki

...czyli w moim przypadku po prostu plastyka. Wróciłam do domu o siódmej wieczorem, a od ósmej, aż do teraz robiłam notatki do jakiejś chorej kartkówki z plastyki. Już na samą myśl o klasycyzmie, baroku i innych 'przyjaciołach' robi mi się niedobrze. Co to w ogóle jest!? Nie wiem, historię lubię, nawet bardzo, a tego dziadostwa nie znoszę. Ogólnie wolę słuchać o wojnach, nawet jak jest z 500 dat do nauczenia, niż o tym, że w XVII wieku powstał kościół z takim i siakim witrażem, czy coś w tym stylu... Ha, na razie to ja zrobiłam tylko notatki, a teraz trzeba się jeszcze tego nauczyć. Genialnie, po prostu genialnie...
Dzisiejszy dzień głównie spędziłam na wymyślaniu scenariusza na film z hiszpańskiego, bo zachciało mi się go zmieniać i musiałam wszystko ogarnąć. Jeśli chodzi o plan to wszystko jest raczej dopięte na ostatni guzik, tylko się jeszcze spotkać trzeba.
Na szczęście jutro mamy w miarę znośne lekcje, z czego dwie godziny z rana wolne-polski.;) I tak najbardziej się cieszę, że matmy nie ma, bo kiedy sobie o tym przypomniałam, moja radość nie znała granic. Nie cierpię tego przedmiotu. Cóż, może dlatego, że prawie nic nie ogarniam, ale trudno. Hehe, bywa.;)
Na hiszpańskim Tomek prawie wykrzyczał na głos całej grupie, że prowadzę bloga, więc chyba będę musiała przestać ich tu obgadywać.^^ Żartuję. Jeśli to czytacie, to wiedzcie, że was nie obgaduję. No, może czasami, ale tylko same pozytywne strony i negatywne też... xD
Kurde, fajnie mi się tak siedzi, pisząc sobie i słuchając muzyki, a tu cały czas jakiś debil w głowie krzyczy, że trzeba się jeszcze nauczyć plastyki. Głupi mózg.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

po staremu

Tak, dzisiaj był kolejny nudny poniedziałek. Pomimo tego dzień mogę uznać za udany.:) Diagnoza z angielskiego nie była taka straszna, jak myślałam, ale czy napisałam dobrze? Ciężko powiedzieć. Skoro nudny, neutralny poniedziałek to i nudny polski. Chociaż nie wiem, czy nasza lekcja polskiego może być nazwana nudną. Kolejna godzina robienia ćwiczeń przypadła mi do gustu, bo mogłam sobie swobodnie pogadać ze znajomymi, a nauczycielka i tak miała nas gdzieś. Kilka razy przeszła się po klasie, a i tak większą część lekcji spędziła wlepiając oczy w monitor komputera. Może moje podejście do tych lekcji byłoby całkiem inne, gdyby nie fakt, że mamy raczej, jakby to delikatnie powiedzieć, beznadziejną nauczycielkę. Po prostu według mnie nie nadaje się i już. Jakoś nie potrafi nas niczym zainteresować, a jej lekcje są raczej nudne-większość przespałam.;) No dobra, na lekcjach to ja jeszcze nie śpię. Ten poziom olewania lekcji mam jeszcze nieodblokowany. Na razie utknęłam na etapie rysowania w zeszycie, ale zobaczymy co będzie dalej...
Na fizyce, facet też nie mógł za bardzo nad nami zapanować i dopiero kiedy zagroził kartkówką wszyscy się przymknęli. Chwilę było cicho, a potem moi szanowni koledzy chcieli mi obciąć włosy, ukazując przede mną swoją pokaźną kolekcję nożyczek. Spoko, jedni zbierają znaczki, a inni nożyczki. Jak kto woli.;)
Po powrocie do domu zgadałam się z Dagą na skype, przy okazji jarając się jej psem (<3). Wymyśliłam też imię dla mojego. Poszperałam trochę w internecie i przypomniało mi się, że w mitologii greckiej były całkiem fajne imiona. Zawsze lubiłam mity.;) No więc wymyśliłam, że nazwę psa Gaja. Może być? No w każdym razie mnie się podoba.
W środę dostaję na przechowanie psa mojej cioci, więc będę mogła zobaczyć, jak to jest. Jak by nie było, na pewno co do swojego się nie rozmyślę.:) O nie, za długo na to czekałam.;)
Uciekam, bo jak już kiedyś mówiłam, nauczyciele nie mają serc i są potworami! Idę się zabić.

niedziela, 2 czerwca 2013

nudno mi

Heeej!
Nudzi mi się! Leżę sobie w łóżku, laptop na kolanach, włączony facebook i nic się nie dzieje... Kurdę. Miałam oglądać Straszny Film 2 (po raz 100, ale mniejsza^^), ale jakoś mi się odechciało. Przeczytałam pierwszy rozdział Jutra i zapowiada się ciekawie, więc pewnie skończę jeszcze dzisiaj nad książką. I dobrze, bo w tym internecie nie ma nic do roboty. Chyba szybko muszę wyłączyć ten komputer, bo czasem z nudów przychodzą mi do głowy dziwne rzeczy... Np. zniżam się do poziomu 7-latka i włączam gry dla dzieci, bo jestem już tak znudzona, że nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nie ma co, zdrowa na umyśle to ja do końca nie jestem. Ale zawsze to wiedziałam... Jutro mam przerąbane. Muszę wstać wcześnie rano, czyli o 9 (xD), bo lekcji duuużo, a i sprawdzianów nie brakuje. W sumie to ja mogłabym chodzić do szkoły z szerokim uśmiechem na twarzy, gdyby nauczyciele dostali bilet na księżyc w jedną stronę i już zaczęli się pakować. Nie, no dobra, ale musicie przyznać mi rację, że mogliby trochę dać nam odetchnąć, zwłaszcza, że mamy kurde czerwiec, no! A my mamy jeszcze 17-ego kartkówkę z fizyki... na którą nie idę, ale cicho, nic nie wiecie.;)
Dobra, chyba jednak skończę na tych grach dla dzieci. O Boże, co ja ze sobą robię...

5 MINUT PÓŹNIEJ...
Jednak skończyło się na oglądaniu debilnych filmików na you tube... Pomimo tego nadal mam wrażenie, że się cofam. Ciekawe dlaczego? ;)

sobota, 1 czerwca 2013

Dzień Dziecka

Na ogół każdemu kojarzy się to z czymś przyjemnym. W końcu dzieci mogą naciągać rodziców na prezenty nie narażając się na sprzeciw itp. Jednak dla mnie był to dzisiaj koszmar. Nie ze względu na moich rodziców, bo życzenia mi złożyli i nawet prezent dostałam ^^, ale na to co zobaczyłam w sklepie. Galaxy pękało w szwach od rozchichotanych dzieciaków i w ogóle było pełno ludzi. Nie to, że nie lubię dzieci (chociaż ostatnimi czasy dochodzę do tego wniosku), ale jakoś sklepy przepełnione ludźmi w przedziale wiekowym 5-10 lat raczej mnie odstraszają, niż zapraszają do środka. Tym bardziej muszę przyznać, że jakoś dzieciaki z mojej rodziny to nawet lubię, ale jakoś za obcymi nie przepadam. Jestem wredna-wiem.^^ 
Ale jednak Dzień Dziecka to Dzień Dziecka, więc prezent musiałam sobie wybrać. Oczywiście stanęło na książce, o której wspominałam. Zastanawiałam się też nad płytą Green Day, ale jednak zostałam przy książce.:)
Wróciła mi też schiza na psa. Daga, czyli moja kuzynka wzięła sobie szczeniaka, więc na maksa jej zazdroszczę.:) Myślałam też trochę, żeby przygarnąć psa ze schroniska, ale nie wiem, czy byłabym w stanie pojechać tam i patrzeć na te wszystkie zwierzęta. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, że jeden znajdzie dom, a reszta tam zostanie to już w ogóle serce się kraja. Na razie namiętnie przeglądam wszelkie ogłoszenia o szczeniakach i już nawet nie zwracam uwagi na rasę. Pies to pies. Będę go kochać bez względu na rasę, wygląd i inne rzeczy. 
No i co? Mieliście mi napisać jakieś fajne horrory. Czekam, czekam.;D
Do później!

piątek, 31 maja 2013

Coldplay & Green Day

I pogoda się zrypała. Ale tak szczerze, to lubię takie burzowe popołudnia, kiedy można w spokoju walnąć się na łóżko i nic nie robić. Póki co czas umilam sobie słuchaniem muzyki. Posłuchałam trochę Coldplay, ale w końcu stanęło na Green Day. Możecie mi polecić jakieś fajne piosenki tych dwóch zespołów?
Zerkając dzisiaj na kalendarz zorientowałam się, że 9 lipca mamy swoje pierwsze urodziny. To znaczy blog ma, nie ja. Ja mam już trochę więcej lat... ^^ W każdym razie jestem ciekawa, czy uda nam się dobić do 10 tysięcy wyświetleń. Jak sądzicie? Teraz mam dość dobry czas na pisanie, bo pomysłów i rewelacji z życia codziennego nie brakuje i jestem szczęśliwa, widząc, że coraz więcej osób chce to czytać. Naprawdę wielkie dzięki, to dużo dla mnie znaczy.:) Miałam wyjść jeszcze do Galaxy, żeby kupić tę książkę, ale szlak trafił moje plany. Może to i dobrze, bo jakoś mi się nie bardzo uśmiecha ruszanie się z pokoju.;) Chyba obejrzę dzisiaj jakiś film. Dawno nie oglądałam niczego. W sumie raczej ciężko trafić w mój gust filmowy, bo co film to nudniejszy. Jak dla mnie oczywiście. Romansideł nie lubię (nie licząc Titanica ^^), komedie romantyczne też są teraz coraz bardziej nużące, a i o dobry horror teraz ciężko. Poza Delikantą, którą w 100% polecam, raczej nic nie jest mnie w stanie przestraszyć. Jedynym filmem po jakim obecnie mam traumę (chociaż go nie oglądałam, ale opis i opinie mi w zupełności wystarczą) jest Ludzka Stonoga, ale to mnie po prostu obrzydza. Dodatkowo dochodzi do tego fakt, iż moja siostra jest raczej mniej strachliwa ode mnie, więc potrafi wpisać w google wyżej wymieniony film i pomachać mi laptopem przed oczami tak, że o mało nie padnę dwa razy na zawał, spadając przy tym pod stół. No dobra, aż taka chamska to ona nie jest, ale kiedyś przez nią "nie mogłam" wejść do pokoju, bo darła się, że ma włączoną Ludzką Stonogę, a kiedy wreszcie odważyłam się wejść-twierdząc iż małolata nie będzie siać terroru w po części moim własnym pokoju-odwróciła laptop, krzycząc: ZOBACZ! Pomijając to, że zrobiłam gwałtowny w tył zwrot i czym prędzej zwiałam od tego, jakże miłego, ale zarazem psychicznego dziecka (xD), to jeszcze przez następne 10 minut koczowałam pod pokojem, bojąc się do niego wejść. Jak jeszcze raz wyskoczy mi z czymś takim to osobiście zgłoszę ją na casting do Ludzkiej Stonogi 3.
Dobra, muszę spadać, bo przed chwilą tata oznajmił mi, że zabiera kompa do pracy, a ja nie zdążyłam się jeszcze w pełni rozwinąć. Ostatnimi czasy pisanie łatwo mi idzie.
Jeżeli znacie jakiś straszny horror to dajcie znać.
Ps. TYLKO NIE LUDZKA STONOGA!!!

May comes back

...nareszcie. Po przeżyciu kilku dość deszczowych dni można wreszcie powiedzieć, że mamy maj. Już myślałam, że w tym roku raczej się nie doczekam. Angielski poczeka. trzeba skorzystać z ładnej pogody. Dlatego też od rana zalegałam na tarasie, próbując zmusić się do opalania, bo przecież czasem wypada się opalić, ale po 5 minutach tej mordęgi doszłam do wniosku, że smażenie się, jak ryba na patelni mi raczej nie leży. Dlatego zwiałam do cienia. Dzisiaj muszę się zająć wyżej wymienionym przyjacielem, czyli angielskim. Nic do niego nie mam, ale jestem raczej, jakby to powiedzieć, na niskim poziomie, a w poniedziałek mam diagnozę, więc wypadałoby się trochę podszkolić. Mam nadzieję, że coś mi z tego wyjdzie, bo zależy mi na tym, żeby mieć chociaż 3+ z tej diagnozy. Dlatego od dzisiaj biorę się za siebie. Zobaczymy tylko na jak długo...^^ Póki co idę się przebrać, bo wychodzę do sklepu i na pocztę, a później... I will go to war with the Einglish. 
See you later! 

...

Napisałam, aż dwa zdania po angielsku. Kurczę, ale jestem z siebie dumna...;)