Dzisiaj środa, więc i godzina wychowawcza, a nasza jest chwilą wszystkich skarg, zażaleń itd. Dziś na tapecie była geografia. A mianowicie to, że w ciągu całego roku trzy razy zmienił nam się nauczyciel. Pierwsze dwie lekcje mieliśmy z nauczycielką geografii. Ok. Potem na kilka tygodni (a może nawet miesięcy-nie pamiętam), przejął nas facet od religii i właściwie to on nas najwięcej nauczył. Po tym czasie, wróciła pani X (bo nie będę używać nazwisk, szczególnie moich nauczycieli w internecie) i prowadziła aż 2 lekcje. Kiedy myśleliśmy, że znowu skończymy u pana od religii przydzielono nam nową nauczycielkę (panią Y). Napisaliśmy u niej sprawdzian i ogólnie poprowadziła kilka lekcji, a potem, jak na złość dowiadujemy się, że znów wróciła pani X i mamy za tydzień kartkówkę. Mniejsza o to, bo kartkówkę napisaliśmy i wszystko było ok, ale dzisiaj dowiedzieliśmy się, że od tego tygodnia znowu mamy z panią Y (te nazwy mnie już wkurzają) i tak ma być do końca roku. Moja klasa wie o co chodzi, a inni mam nadzieję, że się połapali, bo nie umiem tego jaśniej opisać.;) W każdym razie dyrekcja naszej szkoły wymiata, nie ma co... Obecnie wiedza moja i moich kolegów i koleżanek zaczyna się i kończy na znajomości 5 filarów Islamu, jakichś podstawowych wiadomości o Australii i stolic państw Europy. W sumie to trochę kicha, bo za rok egzamin.
Dobra, a teraz o tych całych sałatkach. Tydzień temu na technice robiliśmy sałatki. Grupa chłopaków zrobiła z pozoru raczej niejadalną, ale jak się później okazało w miarę znośną sałatkę na bazie kukurydzy, kapusty, kiełków i jeszcze czegoś innego. Na koniec lekcji resztki z wszystkich sałatek przesypaliśmy do jednego gara, a pani od techniki, sądząc, że to sałatka chłopaków wstawiła im pały. No więc, był to dzisiaj drugi temat na godzinie. Z postawą nauczycielki techniki się jak najbardziej nie zgadzam, bo było to nie fair, ale najlepsze jest to, że przez pół godziny staraliśmy się wytłumaczyć naszej wychowawczyni, że to nie była sałatka chłopaków, ale resztki, które każdy z klasy dorzucił. Mimo to, pani chyba nas w końcu nie zrozumiała, co mnie dziwi, bo sytuacja nie była trudna do ogarnięcia. W końcu Szymon się wkurzył, podszedł do tablicy i rozrysował w punktach cały problem.
'Dobra, czyli najpierw chłopaki zrobili swoją sałatkę. Potem ją zjedli i wszyscy zaczęli wrzucać resztki do jednej miski, tak? Potem poszli i spuścili to w kiblu, a na koniec dostali pały.'
To wszystko to są cytaty, a jak się później okazało, Szymon był najbardziej dumny z rysunku 'kibla'. Nie powiem, zły nie wyszedł.;D
Chyba już wszyscy dowiedzieli się o tym blogu i mam nadzieję, że jutro za każdym razem, kiedy usłyszę swoje nazwisko przy wyczytywaniu obecności, nie usłyszę dodatkowo 'Prowadzi bloga!'.
Oby im przeszło...